Czy „kultura unieważniania” (Cancel Culture) stanowi nowe zagrożenie dla wolności religijnej w zachodnich demokracjach?

Czy "kultura unieważniania" (Cancel Culture) stanowi nowe zagrożenie dla wolności religijnej w zachodnich demokracjach? - 1 2025

Kultura unieważniania: nowy wymiar presji społecznej

W ostatnich latach media społecznościowe stały się areną, na której rozgrywa się walka o dominujące narracje. Kultura unieważniania, czyli praktyka publicznego potępiania i izolowania osób głoszących poglądy uznane za kontrowersyjne, przybrała na sile, dotykając także sfery religijnej. Wystarczy przypomnieć głośne przypadki, jak usunięcie konta Katolickiej Agencji Informacyjnej przez Facebooka za rzekome mowę nienawiści czy bojkot Chick-fil-A za wsparcie organizacji broniących tradycyjnego małżeństwa. Granica między słusznym sprzeciwem a cenzurą bywa niepokojąco cienka.

Co ciekawe, mechanizm cancel culture często działa w sposób nieprzewidywalny. Niektóre środowiska twierdzą, że stanowi on narzędzie sprawiedliwości społecznej, podczas gdy inni widzą w nim formę nowej inkwizycji – tym razem cyfrowej. Dla ludzi wierzących, szczególnie tych o konserwatywnych poglądach, oznacza to realne ryzyko wykluczenia nie tylko z debaty publicznej, ale także z przestrzeni zawodowej czy nawet rodzinnej.

Wiara pod lupą: kiedy przekonania stają się przestępstwem

W kilku zachodnich krajach można zaobserwować niepokojący trend: głoszenie tradycyjnych nauk religijnych bywa utożsamiane z dyskryminacją. Przykładem może być sprawa brytyjskiej lekarki, której odebrano prawo do wykonywania zawodu po tym, jak w mediach społecznościowych wyraziła sprzeciw wobec aborcji. Albo kanadyjskiego pastora oskarżonego o nawoływanie do nienawiści za cytowanie fragmentów Biblii dotyczących homoseksualizmu. Te przypadki pokazują, jak łatwo dziś można przekroczyć niepisane granice akceptowalnych poglądów.

Paradoksalnie, w społeczeństwach deklarujących pluralizm coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których tylko niektóre światopoglądy mogą liczyć na ochronę. W Szwecji nauczycielka religii została zmuszona do rezygnacji z pracy po krytyce islamu, podczas gdy w tym samym czasie obraźliwe karykatury Mahometa są prezentowane jako przejaw wolności słowa. Ta selektywna wrażliwość tworzy atmosferę strachu wśród tych, którzy nie chcą rezygnować ze swoich przekonań.

Ekonomia wykluczenia: konsekwencje materialne bycia unieważnionym

Warto zdać sobie sprawę, że cancel culture to nie tylko problem wizerunkowy. Dla wielu osób wierzących oznacza ona realne konsekwencje ekonomiczne. Fryzjer z Birmingham stracił klientów po tym, jak odmówił strzyżenia transpłciowego dziecka. Właściciel małej restauracji w Oregonie został zmuszony do zamknięcia biznesu po tym, jak publicznie wsparł polityka przeciwnika aborcji. Te historie pokazują, jak łatwo można stracić środki do życia tylko dlatego, że nie podziela się obowiązujących poglądów.

Co gorsza, mechanizm społecznego ostracyzmu często działa jak efekt domina. Wystarczy jedna donosząca osoba, aby wywołać lawinę negatywnych recenzji, bojkotów czy nawet gróźb. W takich warunkach wielu chrześcijan decyduje się na milczenie, tworząc swoistą podziemną przestrzeń dla swoich przekonań. To zjawisko zaczyna przypominać współczesną formę prześladowania – bardziej subtelną niż fizyczna przemoc, ale równie skuteczną w eliminowaniu niewygodnych głosów.

Między tolerancją a totalitaryzmem: czy możliwy jest kompromis?

Nie brakuje głosów, że obawy przed cancel culture są przesadzone. Zwolennicy tej praktyki argumentują, że to po prostu nowy sposób społecznej odpowiedzialności – forma kontroli jakości w sferze publicznego dyskursu. Ale gdzie w takim razie przebiega granica między słuszną krytyką a mobbingiem? I czy społeczeństwo, które eliminuje każde odstępstwo od głównego nurtu, na pewno jest tym, o jakim marzyli ojcowie współczesnych demokracji?

Kilka uniwersytetów w USA zaczęło wprowadzać programy ochrony wolności słowa po serii incydentów, w których zaproszeni goście o konserwatywnych poglądach byli zmuszeni odwoływać wystąpienia pod presją protestów. Może to być pierwszy krok do znalezienia równowagi między ochroną mniejszości a poszanowaniem różnorodności światopoglądowej. Bez takiego balansu zachodnie demokracje mogą niepostrzeżenie przekształcić się w systemy, w których wolność religijna istnieje tylko na papierze – jako piękna idea z przeszłości, której nikt już nie ma odwagi praktykować.

W obliczu tych wyzwań rodzi się pytanie: czy współcześni wierzący są gotowi zapłacić cenę za swoje przekonania? Historia pokazuje, że prześladowania – nawet te miękkie, społeczne – często prowadzą do dwóch skrajnych reakcji: całkowitego wycofania albo radykalizacji. Być może trzecim wyjściem jest odważne, ale pełne szacunku świadectwo, które jednocześnie nie ulega presji, ale też nie prowokuje niepotrzebnych konfliktów. W końcu prawdziwa wolność nigdy nie była łatwa – wymaga zarówno odwagi, jak i mądrości.