Chrześcijaństwo na dwóch kontynentach: Europa Zachodnia vs. USA
Gdy mówimy o chrześcijaństwie w świecie zachodnim, od razu rzuca się w oczy kontrast między Europą a Stanami Zjednoczonymi. W Europie Zachodniej kościoły pustoszeją, a wiara staje się coraz bardziej sprawą prywatną. Tymczasem w USA, mimo rosnącej sekularyzacji, religia nadal odgrywa znaczącą rolę w życiu publicznym. To nie tylko różnice statystyczne – to zupełnie inne podejście do tego, czym właściwie jest wolność religijna i jak powinna funkcjonować w społeczeństwie.
Przykłady potwierdzające tę tezę można znaleźć na każdym kroku. We Francji laickość państwa bywa interpretowana tak rygorystycznie, że w szkołach zakazuje się noszenia krzyżyków. W Niemczech Kościół nadal pobiera podatek od wiernych, ale jego wpływ na życie społeczne wyraźnie słabnie. Tymczasem w amerykańskich miastach wciąż można spotkać billboardy z biblijnymi cytatami, a prezydenci otwarcie mówią o swojej wierze podczas publicznych wystąpień.
Wolność religijna w przepisach i praktyce
Z formalnego punktu widzenia zarówno Europa Zachodnia, jak i USA gwarantują wolność wyznania. Różnica tkwi jednak w interpretacji tych zasad. W Europie dominuje podejście, które chroni przede wszystkim przed dominacją religii w sferze publicznej. We Włoszech czy Hiszpanii, mimo silnej tradycji katolickiej, coraz częściej słychać głosy domagające się całkowitego usunięcia symboli religijnych z instytucji państwowych. Niedawna decyzja Sądu Najwyższego USA w sprawie Masterpiece Cakeshop pokazuje natomiast, że amerykańskie prawo może chronić prawo do odmowy usługi ze względu na przekonania religijne.
Interesujące są też różnice w postrzeganiu prześladowań. Europejczycy często uważają, że chrześcijanie wyolbrzymiają problem dyskryminacji. Tymczasem w USA powstały specjalne organizacje monitorujące przypadki naruszania wolności chrześcijan, jak Alliance Defending Freedom. W Szwecji nauczyciel katolicki został zwolniony za odmowę używania zaimków neutralnych płciowo, podczas gdy w Teksasie podobne przypadki kończą się procesami sądowymi na korzyść pracowników.
Nie znaczy to jednak, że w Ameryce nie ma napięć. Walka o prawo do aborcji czy związki osób tej samej płci regularnie stają się kością niezgody między środowiskami religijnymi a resztą społeczeństwa. Różnica polega na tym, że w USA te spory toczą się przy założeniu, że głos religii ma prawo być słyszany w debacie publicznej.
Postawy społeczne – od obojętności do wojen kulturowych
Badania Pew Research Center pokazują drastyczną różnicę w podejściu do religii. W Wielkiej Brytanii tylko 6% młodych ludzi deklaruje się jako głęboko wierzący, podczas gdy w USA wskaźnik ten sięga 25%. Francuski filozof Marcel Gauchet mówił o wyjściu z religii jako cechie charakterystycznej Europy. Amerykanie zdają się podążać w tym samym kierunku, ale znacznie wolniej i z większymi oporami.
W mediach społecznościowych widać to szczególnie wyraźnie. Europejscy chrześcijanie często spotykają się z ironicznym podejściem lub całkowitą obojętnością. W Stanach dyskusje o wierze przybierają znacznie bardziej emocjonalny charakter – od pełnych pasji kazań ewangelikalnych pastorów po agresywne ataki na chrześcijański faszyzm. W Polsce trudno zrozumieć, jak bardzo inne mogą być te doświadczenia po obu stronach Atlantyku.
Nie bez znaczenia jest też historia. Europa wciąż pamięta wojny religijne i ma do nich stosunek ostrzegawczy. Amerykanie widzą w religii raczej siłę, która pomogła zbudować ich naród. To fundamentalna różnica w mentalności, która przekłada się na codzienne życie.
Czy możliwe jest znalezienie wspólnego mianownika?
Paradoksalnie, zarówno w Europie, jak i w USA chrześcijanie zaczynają postrzegać siebie jako mniejszość – tylko że w innym sensie. W Europie chodzi o liczby i wpływ na społeczeństwo. W Stanach – o poczucie, że tradycyjne wartości są wypierane przez nowe trendy kulturowe. To prowadzi do ciekawych podobieństw w retoryce, mimo różnic w rzeczywistej sytuacji prawnej.
Może właśnie w tych podobieństwach tkwi szansa na dialog. Zarówno europejska obojętność, jak i amerykańska polaryzacja mają swoje wady. Być może rozwiązaniem nie jest ani całkowite usunięcie religii z przestrzeni publicznej, ani jej dominacja, ale poszukiwanie trzeciej drogi – gdzie wiara może być wyrażana bez strachu, ale też bez narzucania jej innym. W końcu prawdziwa wolność religijna powinna chronić zarówno wierzących, jak i niewierzących.
W czasach, gdy w wielu częściach świata chrześcijanie naprawdę giną za wiarę, spory Zachodu mogą wydawać się przyziemne. Ale właśnie dlatego warto rozmawiać o nich mądrze – pamiętając, że wolność, także religijna, nie jest dana raz na zawsze. Wymaga ciągłej troski i odpowiedzialnego korzystania z niej, niezależnie od tego, po której stronie oceanu się żyje.